środa, 16 lipca 2014

Rozdział 10

      Jeśli coś nie jest dobre, pozwól temu czemuś umrzeć, jeśli nie umiera uczyń                                                   to czymś dobrym.
                                                                     
                                                                       *      *     *

Hermiona powoli otworzyła swoje duże brązowe oczy i spojrzała na godzinę. Było przed 10. Od dawna nie spała tak długo, ale to pewnie przez ten ostatni nacisk złych emocji, które jej towarzyszyły od początku roku. Przetarła powoli oczy i wstała z łóżka. Spojrzała na łóżko Ginny - nie było jej tam. ''Hmm, pewnie została u Zabiniego na noc'' -pomyślała. Rozsunęła czerwone zasłony, przez które od wczesnego rana już przebijało się słońce. Było dziś wyjątkowo ciepło i słonecznie, praktycznie jak w środku lata. Obserwowała uczniów z młodszych klas cieszących się tak piękną pogodą. Po kilku minutach pościeliła łóżko, trochę ogarnęła w pokoju i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła włosy, zęby i twarz, następnie dobrała jakiś zestaw ubrań, a mianowicie szorty, zwykłą białą bluzkę i białe, koronkowe baleriny.


Wróciła do łazienki w celu podsuszenia włosów, gdy ktoś nagle zapukał do drzwi. Hermiona lekko je uchyliła, by zobaczyc kto to może byc. Od jakiegos czasu, zawsze jak ona spodziewa się Ginny, w drzwiach stoi Draco. Jej inteligencja nie zawiodła i tym razem też tak było.
-Czego tu szukasz Malfoy? -pogardliwie zapytała rzucając mu spojrzenie w takim samym stylu.
-Musimy pogadac. Mogę wejść? -zapytał, ale i tak wszedł, zanim brunetka odpowiedziała. Hermiona postanowiła nie zwracać na niego uwagi. Poszła do łazienki, by zakończyć suszenie włosów. Wiedziała, że to co najbardziej denerwuje młodego ślizgona, to ignorancja jego osoby. Ona stało w łazience przed lustrem, on zaś patrzył na nią coraz bardziej zniecierpliwiony.
-Czy możesz do cholery to skończyć?! -krzyknął Malfoy.
-To ty masz jakies problemy, nie ja. -odpowiedziała lekceważącą, kontynuując czynność. Mocno zdenerwowany blondyn wyrwał jej suszarkę do włosów.
-Ej no co ty robisz?! -krzyknęła Hemiona patrząc na niego z nienawiścią w oczach. Poco on do niej przyszedł? Była przekonana, że to jest jakiś kolejny durny plan Malfoy'a i, że na pewno mu na niej nie zależy, tylko ma jakiś interes do niej.
-Musimy porozmawiać. Wolisz tu czy idziesz ze mną na śniadanie? -zapytał, patrząc w czekoladowe oczy dziewczyny.
-Nie mam zamiaru kłócić się z tobą na oczach innych, a poza tym nie mamy o czym rozmawiać.
-No właśnie wydaje mi się, że mamy.
-To źle ci się wydaje. -rzuciła lekceważąco. Hermiona tak naprawdę bardzo chciała się dowiedzieć co się wydarzyło tamtej nocy i dlaczego Malfoy ją tak nachodzi od  wczoraj.
-Proszę cie, daj mi wytłumaczyć.
-Noto dajesz! Słucham. -powiedziała siadając na łóżku.
-Wczoraj jak Blaise zaprosił Ginny na tą imprezę w Slytherinie poprosiłem ją, żeby wpadła z tobą. Wszystko było okej, ustalone i tak dalej, ale przed twoją wizytą wpadł do mnie Carter. Opowiadał, że jesteście razem i, że to co ze mną zaszło było tylko po to, by był zazdrosny. Mówił, że rozmawiałaś z nim i, że wszystko sobie wyjaśniliście. Noo więc już wiedziałem, że nic do mnie nie czujesz, wolisz tego palanta i to nie miało żadnego znaczenia. A ja jak się o tym to poszedłem do chłopaków... Tam było trochę alkoholu, a reszta potoczyła się jak sama widziałaś. -wytłumaczył się Draco. No, jak na jego inteligencję było to dość sensowne, a po Hermionie, która teraz stała z otwartą buzią, widać było, że zrobiła ta wypowiedź na niej wrażenie. Draco już się nie odzywał, zresztą ona też. Blondyn ruszył w stronę drzwi, oparł się o nie i znów przybrał wyraz twarzy dawnego Malfoy'a. Ze swoim głupkowatym uśmieszkiem na twarzy powiedział:
-Jak już sobie to wszystko przemyślisz, wpadnij. -powiedział wychodząc. ''pff'' pomyślała Hermiona. Szybko związała włosy, wyszła z Gryffindoru i poszła na śniadanie z nadzieją, że spotka tam Ginny.

                                                                       *  *  *

-To co zbieramy się i idziemy do Hogsmead? -zapytała Ginny, gdy już po śniadaniu wróciły do pokoju. Dziewczyny rozmawiały o tym, dlaczego Hermiona wczoraj tak nagle wyszła z imprezy, jak Draco się tłumaczył, co robiła wczoraj Ginny z Blaisem i ogólnie - o wszystkim. Ginny poszła do łazienki się ogarnąć, a Hermiona się przebrała. Tym razem ubrała granatowe spodenki, czarną bluzkę, czarne conversy, a jako dodatek dobrała złoty naszyjnik. Wzięła również swoją nową, czarną torebką Michael'a Kors'a, którą dostała w prezencie od rodziców za wspaniałe wyniki w nauce. Włosy związała w luźny kucyk i pomalowała rzęsy.

-Ładnie wyglądasz -stwierdziła Ginny, gdy już wyszła z łazienki. Miała lekko pofalowane włosy, pomalowane rzęsy i usta, kolorem różowym. Ubrała się w krótkie, dżinsowe spodenki, bluzkę z krótkim rękawem w motywie kwiatów i kremowe buty. Do tego założyła złote kolczyki i wzięła małą torebkę.

-Idziemy? -spytała Hermiona oglądając się jeszcze w lustrze.
-Idziemy.  -odpowiedziała Ginny z uśmiechem na twarzy. 

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 9

                                    Prawdziwa miłość otwiera ramiona, a zamyka oczy.
                                                                   * * *

Hermiona szybkim krokiem ruszyła ku Malfoy'owi. Złapała go za tył czarnej koszuli i pociągnęła za nią  swoją stronę. Wiedziała, że prędzej czy później dostanie jej się za to, bo nikt nie ma prawa dotykać Malfoy'a, a w szczególności taka szlama jak ona... Draco zrobił w tym momencie błyskawiczny ruch i złapał ją mocno za nadgarstki mocno ściskając. ''Ałć...!'' pomyślała Hermiona, ale wolała już się nie odzywać. Stali na przeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy. Rozdarta w środku z mętlikiem w głowie gryfonka była bliska płaczu. Nie z bólu, który jej zadawał Draco ściskając jej nadgarstki, lecz z bezsilności. Kompletnie nie wiedziała o co chodzi. Dlaczego Draco i Johnatan się tak dziwnie zachowują? Co to znaczy? Tych pytań było naprawdę bardzo dużo... a tylko na niektóre z nich była odpowiedź.
-Puść mnie. -syknęła Hermiona. Draco puścił. Zdziwiona rozmasowywała nadgarstki podejrzliwie przyglądając się blondynowi. Zobaczyła, że chłopak ma ranę na policzku.
-Co ci się stało? -spytała.
-Nic poważnego... -odpowiedział spokojnie. Mimo, że rana nie była głęboka, to rysa obejmowała cały policzek. Lała się z niej krew, dlatego Hermiona nieco się zaniepokoiła. No - w końcu mogło być to spowodowane przez nią.
-Chodźmy do mnie -powiedziała i złapała ślizgona za rękę. Widać było zdumienie na twarzy Malfoy'a, ale posłuchał i poszedł.

                                                                 * * *

-Ałććć! -krzyknął Draco.
-Staram się, żeby nie bolało, nie marudź! -zbulwersowała się lekko Hermiona. Nie chciała, żeby ktoś kto był teraz w domu gryfonów wiedział, że Draco Malfoy jest w Gryffindorze.
-Skończyłam. -powiedziała dumnie. Draco podszedł do lustra i przyglądną się policzkowi, ale niebyło na nim najmniejszej ryski. To dzięki zaklęciu, jakie Hermiona użyła.
-Dziękuje -powiedział szybko blondyn i wyszedł z pokoju.
-Ej! Po...czekaj! -krzyknęła za nim. Draco zatrzymał się w drzwiach. Odwrócił się i szyderczo uśmiechnął. Następnie podszedł do Hermiony tak blisko, że stykali się teraz nosami.
-Tak? -ironicznie zapytał.
-Już nic... -i nie mogąc oprzeć się pokusie znów zaczęli się całować. Już mieli kłaść się na łóżko, gdy do pokoju weszła właśnie Ginny. Natychmiast odsunęli się od siebie i Draco wyszedł z pokoju, a Hermiona w totalnym zakłopotaniu zaczęła się... śmiać!
-Eee coo to było? -spytała zdziwiona Ginny.
-To naprawdę nic poważnego... nie chcę o tym gadać. A tak w ogóle to hej! -wykrzyknęła, podbiegając do przyjaciółki.
-Alle ty i Draco? Czy jak? -pytała ciągle Ginny.
-Nie! To było spontaniczne... i totalnie bez znaczenia! Koniec tematu. Opowiadaj! -powiedziała rozbawiona brunetka. Resztę niedzielnego popołudnia spędziły na wymienianiu się przeżyciami z weekendu. Ginny opowiedziała o tym, że Blaise zabrał ją na zakupy do znanych sklepów, o tym jak było na obiedzie u jego rodziców, jak ją przyjęli itd. Okazało się, że matka i ojczym Blaisa nie mają nic przeciwko temu związkowi i mile ją przyjęli. Hermiona zaś, opowiedziała o tym co zaszło z Draconem, o Johnatanie i ogólnie.

                                                                * * *

Zbliżała się pora kolacji. Wszyscy uczniowie już schodzili do Wielkiej Sali. Ginn i Miona schodząc po schodach natknęły się na Rona i Harry'ego. Porozmawiali chwilę, pośmiali się i zeszli razem na posiłek. Kiedy wszyscy już zajęli miejsca i zajadali smaczne potrawy, Ginny siedząca obok Hermiony szepnęła jej na ucho ''Jeśli chodzi o mnie i Blaise'a i o ciebie i Draco to zostaje to między nami''. Hermiona na znak porozumienia pokiwała głową. Po skończonej kolacji dziewczyny wyszły z Wielkiej Sali. Chcąc jeszcze popatrzeć na ogłoszenia skierowały się do tablicy. Wisiała na niej duża, zielona kartka. Gryfonki zaczęły ją uważnie czytać: ''W związku z jutrzejszą konferencją, na której obowiązek mają pojawić się wszyscy nauczyciele uczący w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart wszystkie lekcje zostają odwołane. Uczniowie pierwszego, drugiego i trzeciego roku nauczania mają obowiązek zgłosić się jeszcze jutro rano do opiekunów swoich domów w celu zapoznania się z jutrzejszym planem dnia. Pozostali mają jutro dzień wolny, a uczniowie, którzy chcą jutro odwiedzić Hogsmeade, proszeni są o wpisanie się na listę obok.'' Na twarzach Hermiony i Ginny błyskawicznie zagościł uśmiech. Wpisały się również na listę obok. Jeszcze raz czytały ogłosznie, gdy usłyszały za sobą ciche podśmiechiwanie. Obróciły się i zobaczyły, że osobami, które za nimi stali byli Draco i Blaise. Ginny widząc swojego chłopaka rzuciła się mu na szyje. Hermiona stała na przeciwko Dracona troszkę zakłopotana, nie wiedząc co robić.
-A ty co? Nie przytulisz się? -zapytał Malfoy.
-Hahahahahah, a od kiedy pan Draco Malfoy chce mieć jakikolwiek kontakt ze szlamą?
-Od wczoraj -syknął Draco, całując namiętnie malinowe usta Hermiony. Jeszcze chwile stali na korytarzu, a potem rozeszli się do siebie.

                                                                         * * *

-Ginny, gdzie idziesz? -spytała Hermiona, widząc, że przyjaciółka szykuje się do wyjścia.
-Idę do Slytherinu. Nie słyszłałaś? Robią impreze, Blaise mnie zaprosił... Będzie też Luna z Nevill'em i inni. Może pójdziesz ze mną? -zaproponowała rudowłosa.
-W sumie i tak nie mam co robić, więc czemu nie? -zgodziła się, podchodząc do szafy w celu dobrania jakiegoś przyzwoitego stroju.
-Hmm... nie mam się w co ubrać -stwierdziła po 15 minutach Hermiona.
-Musisz się ubrać na pewno seksownie! -doradzała Ginny.
-Taa... A ty jak idziesz? -spytała Miona.
-Mini, bluzeczka i szpile - tak jak wszyscy tam będą -podkreśliła wiewióra.
-Ooo jejku jakie wymagania haha -zaśmiała się, wyciągając z szafy pojedyncze części garderoby.
W efekcie końcowym założyła jasne jeansy, koszule i czarne szpilki. Jako biżuterii użyła czarne kolczyki. Lekko wydłużyła rzęsy, a usta pomalowała blado-różową pomadką. Włosy rozpuściła i lekko wyprostowała. Teraz już była gotowa do wyjścia.


Była już późna pora i gdyby jakiś nauczyciel je teraz przyłapał, to z pewnością nie byłoby łatwo z tego wybrnąć. Bardzo ostrożnie i z różdżkami w ręku pośpieszyły ku siedziby Slytherinu. Już od tamtego roku relacje między tymi domami znacznie się poprawiły. Od czasu bitwy o Hogwart już nie zwracano takiej uwagi jak wcześniej na to jakiej kto jest krwi. Teraz coraz częściej ślizgoni rozmawiali z gryfonami i na odwrót. Były już w korytarzu, który prowadził do siedziby ślizgnów, więc mogły odetchnąć. Ginny znała hasło, więc bez trudu weszły. W pokoju wspólnym było mało osób. Paru chłopaków z Hufflepuffu i  2 dziewczyny ze Slytherinu. Dziewczyny poszły do dormitorium chłopców, w którym mieszkał Blaise i Draco. Po drodze po schodach napotkały parę par, gorąco się całujących. Otworzyły drzwi i weszły do pokoju. Blaise w towarzystwie Teodora Nott'a, Crabbe'a, Goyle'a, Matthew'a 2 krukonów i 4 puchonów świetnie się bawili ostro popijając.
Hermiona nie dostrzegła w tym towarzystwie Malfoy'a, więc zostawiając Ginny z  chłopakami postanowiła go poszukać. Poszła przeszukać najpierw wszystkie dormitoria chłopców, ale tam go nie było. Weszła więc po schodach do pokojów dziewczyn. Zajrzała do 1 pokoju - tam go ni było, w 2 też nie. Trzymała rękę na klamce do pokoju nr.3 i rzuciła okiem na tabliczkę przyklejoną do drzwi z nazwiskami osób które zamieszkują ten pokój... ''Rose Preuss'' przeczytała Hermiona. Dziwne uczucie towarzyszyło jej teraz... taka jakby obawa? No, ale przed czym? Otworzyła drzwi. To co zobaczyła prawie zwaliło ją z nóg. Miała przed oczami obraz Dracona, leżącego w łóżku z samą... Rose! Draco był tyłem do Hermiony, ale od razu go rozpoznała.
-Blaise! Miałeś pilnować, żeby tu nikt nie wchodził! -mruczał Draco całując się z dziewczyną. Hermiona nadal stała z miną jakby zobaczyła ducha w drzwiach pokoju. Wtedy Draco podniósł na nią wzrok i momentalnie zbladł. Młodej dziewczynie łzy napływały do oczu. ''Jak on mnie mógł tak upokorzyć?'' -pytała siebie w myślach. Sytuacja była bardzo dziwna. Draco i Rose, półnadzy gapili się na Hermione, a ona na nich. Kiedy nieco się ocknęła, wybiegła momentalnie z pokoju trzaskając drzwiami. Dlaczego poczuła taką pustkę? Dlaczego poczuła się zdradzona i zraniona? Przecież nic ją z Draco nie łączyło... nic. Kompletnie nic, a jednak coś. Ale co? Nie wiedziała. Wybiegła ze Slytherinu wpadając po drodze na JOHNATANA CARTERA. Nie miała siły i odwagi spojrzeć mu w oczy. Żeby nie zabić się w biegu ściągnęła szpilki. 5 minut później była już w siebie. Weszła do pokoju i położyła się na łóżku. Miała totalnie dość dzisiejszego dnia. Kiedy już przebrała się do spania, umyła itd., ktoś gwałtownie zapukał do drzwi. Nie chciała już nikogo dzisiaj widzieć, ale mogła być to Ginny, więc brunetka otworzyła drzwi. W drzwiach zamiast Ginny stał sam DRACO MALFOY. Hermionie znów zrobiło się słabo.
-Granger to naprawdę nie tak jak myślisz, przysięgam. -zaczął się tłumaczyć Draco
-Innego wytłumaczenia na to nie ma. Wszystko jest tak, jak to zobaczyłam. Nie martw, ja nie będę ci robiła z tego problemów, nie będę przez to cierpiała i nie chcę, żebyś miał wyrzuty sumienia czy coś w tym stylu. Nie byłeś mi do niczego zobowiązany, tak jak ja względem ciebie. Więc myślę, że nie mamy o czym rozmawiać. Wracaj do Rose, bo pewnie już z niecierpliwością na ciebie czeka. Miłej zabawy. Dobranoc. -Po tej długiej i jednoznacznej wypowiedzi Hermiona zamknęła mu drzwi przed nosem. Oparła się o nie i osunęła w dół. Po jej policzkach popłynęły strumienie gorzkich łez.
                     ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po długiej przerwie napisałam pierwszy raz tak długi rozdział :) Myślę, że Was zaciekawi i pochłonie. Ostatnio mam dużą wenę, więc mam już pomysł na 2 kolejne rozdziały. Miło mi będzie, jak od czasu do czasu ktoś coś skomentuje :))
Na dziś już się z Wami żegnam, ale przed tym polecę jeszcze ciekawą stronkę na fb. Warto zajrzeć :) -----------> https://www.facebook.com/pages/Draco-ja-Ci%C4%99-kochamdo-Ciebie-szlocham-i-o-Tobi%C4%99-%C5%9Bni%C4%99-nawet-gdy-nie-%C5%9Bpi%C4%99/225102600977762
Jeśli ktoś chce o coś zapytać lub zaprosić do współpracy na bloga, pisać! kara200109@wp.pl 
na każdy e-mail odpowiem ;)
Hejka ;d

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 8

 Oboje pragniemy tego samego, ale żadne z nas się nie przyzna - czego.
* * * 

Zarówno jak Hermiona, Draco stał bardziej niż wryty. Przez najbliższe dziesięć minut nie odezwali się ani słowem, nawet mrugali raz na dwie minuty. Po jakimś czasie, Hermiona ocknęła się i zorientowała się, że cały czas stała bez koszulki. W końcu zapeszona sytuacją spytała:
-Jak ty tu wszedłeś?! - wykrzyknęła i porwała z krzesła, które było koło najbliższego łóżka jedwabną, różową koszulkę. Kiedy już chciała zamknąć Malfoyowi drzwi przed nosem i założyć koszulkę na siebie, ten nieoczekiwanie wsadził nogę między drzwi, a ścianę, wszedł do środka i zabrał z rąk Hermiony bluzkę.
-Granger, ostrzegam cię, nie jedź z nim tam! -powiedział podchodząc bliżej do niej.
-Idioto daj mi wreszcie święty spokój i oddaj mi to! -krzyknęła usiłując odzyskać skradzioną część garderoby. 
-Po co mam oddawać? Będę miał kolejną do kolekcji, nie sądzisz? -zapytał głupkowato. Hermiona była już bardzo zdenerwowana. Podeszła tak blisko chłopaka, że jej biust dotykał jego klatki piersiowej. Wtedy Draco zrobił coś bardzo nieoczekiwanego i niewiarygodnego, a mianowicie złapał Hermione w talii i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie. Hermiona była w totalnym szoku. 
-Puść mnie i oddaj mi bluzkę! -wycedziła przez zaciśnięte zęby. Lecz on nie zareagował. To co działo się potem z pewnością długo będzie gościło w ich pamięci. Po słowach wypowiedzianych przez dziewczynę, młody arystokrata wtopił się w jej malinowe usta. Hermiona, nie wiedząc dlaczego wcale nie hamowała tego co czynił chłopak. Podniecenie jakie nią rządziło już na wstępie przegrało z rozsądkiem. Po namiętnych pocałunkach, Draco rzucił się razem z nią na najbliższe łóżko. To co się stało potem, to każdy może sobie wyobrazić. 
* * *
Hermiona obudziła się w bardzo dziwnym nastroju. Wydawało jej się jakby wczoraj upiła się do końca, ale obudziła się bez najmniejszego kaca. Wszystko jej się przypomniało i wyjaśniło kiedy popatrzyła w lewo. Po jej lewej stronie w najlepsze spał Malfoy! Hermiona tak się przeraziła co mogło między nimi się zdarzyć, że spadła z łóżka. Błyskawicznie wstała i pobiegła do łazienki. Pamiętała, że do niczego poważnego nie doszło - na szczęście, ale sam fakt, że do czegokolwiek doszło z nim wprawiał ją w dziwne przerażenie. Szybko doprowadziła się do porządku - wzięła zimny prysznic, umyła twarz i zęby. Potem weszła na palcach do pokoju, podeszła do szafy i wyciągnęła rzeczy, które leżały najbliżej tj. biały sweter z motywem loga znanej amerykańskiej kawy, krótkie spodenki mimo, że był środek jesieni, ale ona nie zwracała na o uwagi, bo była za bardzo w szoku i czarne vansy.


Spojrzała na niego jeszcze raz, podeszła do niego, podniosła jego koszulkę z podłogi i błyskawicznie wybiegła z dormitorium. Biegła przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Chciała teraz koniecznie porozmawiać z Ginny, ale ona była teraz z Blaisem a w dodatku nie w Hogwarcie. Wydarzenia z ostatniej nocy narobiły ogromnego chaosu w głowie Hermiony. Szła korytarzem nie kontaktując, głową cały czas w Draconie Malfoy'u, który teraz zapewne jeszcze spał w JEJ dormitorium. Myślała o Johnatanie, o Draconie, o tym mętliku w jej głowie. Nagle idąc przed siebie ktoś na nią wpadł. Hermiona potknęła się i przewróciła na posadzkę. Delikatnie obróciła się i ujrzała nad sobą Johnatana. Po jego wyrazie twarzy można było poznać, że nie jest zbyt szczęśliwy. Podał Hermionie rękę i pomógł jej wstać. Teraz stali naprzeciwko siebie patrząc sobie przenikliwie w oczy. Znów chaos zagościł w głowie młodej gryfonki. Wczorajsza noc, Malfoy, Johatan i te chore ostrzeżenia, które jej namieszały w głowie. Z zamyśleń ocknęła się dopiero gdy padło pierwsze słowo wypowiedziane przez Johnatana.
-Spotkałem przed chwilą Malfoy'a. Wiesz... nie sądziłem, że ty taka możesz taka być. Wziąłem cię za naprawdę świetną dziewczynę. Nie rozumiem co w ciebie wstąpiło, bo myślałem, że jesteśmy na dobrej drodze do czegoś... nie, już nie ważne. Miło było poznać, ale ta znajomość była niepotrzebna. - powiedział szybko i już chciał iść, ale Hermiona wyprzedziła jego ruch łapiąc go za rękę.
-Co on ci naopowiadał?! W ogóle o czym ty mówisz?! - zapytała zszokowana.
-Dużo mi mówił. O tym, co było wczoraj w nocy na przykład. Zdrada cholernie boli, ale na szczęście nie zakochałem się w tobie jeszcze do szaleństwa i jakoś to przeżyję. Życzę powodzenia z Malfoy'em. Cześć. - i bez słowa odszedł pozostawiając Hermione wrytą w ziemię na korytarzu
 
                                                                                * * *

 
Jak burza wpadła do pokoju wspólnego Gryffindoru, napotykając na swojej drodze Harry'ego i Rona.
Wyszła błyskawicznie po schodach do dormitorium dziewczyn. Otworzyła sypialnię. Ginny nie było, a dziewczyny wciąż były na wyjeździe z quidditch'a. Dracona w pokoju nie było, ale na ziemi leżała jego koszula. Hermiona podeszła i podniosła ją, a w tej samej chwili ujrzała, że w bocznej kieszeni koszuli włożona jest kartka pergaminu. Rozwijając papierek usiadła na łóżku. W środku napisane było ''Byłaś niezła tamtej nocy. Przyjdź o 15 do bocznej wierzy na 4 korytarzu, obok Ravenclawu, będę czekał. D.M.'' Popatrzyła na zegarek - 11.30. Pomyślała - ''Nie.. o nie, nie mogę tyle czekać! Zabije gołymi rękami tego idiote!'' Była bardzo zdenerwowana. Wybiegła z dormitorium i jak najprędzej pośpieszyła w stronę Slytherinu. Właśnie skręcała w korytarz w którym znajdowało siędo niego przejście, gdy nagle usłyszała głosy Johnatana i Dracona. 
-Spróbujesz jej coś zrobić, a zobaczysz matka cię nie pozna. I to jest ostatnie moje ostrzeżenie. -mówił ostro Malfoy.
-Będę robił co mi się tylko podoba i nic ci do tego idioto. -teraz mówił Carter. -potem już nikt się nie odzywał, a Hermiona już nie mogła wytrzymać. Wyszła zza rogu i pośpieszyła ku Malfoy'owi.

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 7

                 Zaskocz mnie biciem serca, a zaskoczę Cię melodią która do niego pasuje.
* * *                  


Młody Malfoy stał właśnie przed lustrem w łazience. Niedawno się obudził z błogiego snu, więc postanowił się trochę ogarnąć i postawić swoją twarz do pionu. Z racji, że był umówiony z Rose o jedenastej pod zamkiem musiał się sprężać. Wczoraj spędził z nią cały dzień na zakupach w Hogsmead, więc dzisiaj ona musiała mu potowarzyszyć w zakupie nowej miotły. Draco chcąc ładnie wyglądać, łyknął kroplę swojego wspaniałego eliksiru, który sprawiał, że nawet po największym melażu, twoja twarz będzie wyglądała olśniewająco. Taki eliksir jest bardzo drogi i można go kupić tylko w wyznaczonych sklepach, ale Draco przecież nie miał nigdy problemów z pieniędzmi, więc taki eliksir nie był ogromnym wydatkiem jak na jego głęboki portfel. Nie było już dużo czasu, więc wyciągnął z szafy czarne jeansy, niebieski t-shirt i trampki, a do tego narzucił na ramię granatowy sweterek. Stał już w drzwiach prowadzących do pokoju wspólnego, kiedy wrócił się do łazienki, otworzył małą szafeczkę i wyciągnął z niej buteleczkę perfum. Rozpylił zapach na swojej szyi i dekolcie po czym zbiegł po schodach, zostawiając śpiącego w łóżku Blaise'a. 
                                                                       * * * 

Hermiona czytała książkę, siedząc na miękkiej kanapie przy kominku w pokoju wspólnym. Rozmyślała ciągle o tym co powiedział jej piątkowego wieczoru Draco. Nie miała pojęcia czy to może być prawda, czy też nie. W tym samym momencie usłyszała głośny śmiech dziewczyny za oknem. Hermiona podeszła do wielkiego, ozdobionego beżowymi zasłonami okna i wyjrzała przez nie. Obok bramy, która odgradzała Hogsmead od Hogwartu stała Rose Preuss i Draco Malfoy. Dziewczyna śmiała się jak Draco oparty o mur coś do niej mówił. Rose była bardzo ładnie ubrana. Miała na sobie niebieską, dopasowaną w talii sukienkę, złote buty i złotą torebkę. Włosy miała wyprostowane i rozpuszczone. Makijaż, który ozdabiał jej różaną twarz był jak zawsze profesjonalny. 

Po kilku minutach wyszli za bramę i podążyli ścieżką prowadzącą do Hogsmead trzymając się za ręce. W tej samej sekundzie do pokoju jak burza wpadła Ginny.
-Coś się stało? -zapytała zdziwiona Hermiona
-Tak! Stało się! Nie uwierzysz... -wykrzyknęła zdyszana Ginny
-Może usiądźmy i wszystko mi opowiesz. -powiedziała Hermiona idąc w stronę kanapy i kominka. -No więc słucham.
-Blaise... Blaise zaproponował....zaproponował, że jutro pójdziemy z wizytą do jego rodziców, żeby mnie poznali! Rozumiesz?! -wykrzyknęła po raz kolejny i zaczęła skakać po kanapie.
-Ale Ginny... Z tego co wiem, to jego rodzice nie przepadają za tobą... to znaczy za twoją rodziną.. prawda?
-Tego to ja już dowiem się jutro. Teraz, to znaczy zaraz idziemy na zakupy, żeby wiesz kupić jakieś ładne ciuszki! Ale się cieszę... Jejku Miona! A ty nie chciałabyś poznać rodziców Johnatana?
-Nie.. w sumie to nie wiem. Dużo mi opowiadał o swojej rodzinie, a może jednak fajnie byłoby poznać jego rodziców? Zapytam go o to dzisiaj. Po czym pobiegła do swojego dormitorium, ubrała jeansy, czarno-brązowy sweterek i baleriny.

-No to ja idę do Johnatana, a ty idź na zakupy. Spotkamy się w pokoju wieczorem i obgadamy sobie parę spraw, okej?
-No jasne, okej. -i wyszły razem z dormitorium. Hermiona szła korytarzem i zbliżała się coraz bliżej do siedziby Hufflepuffu. Stanęła przed drzwiami i była gotowa na wszystkie wersje i jak chłopak może zareagować. Obraz odsunął się i wyszła zza niego Lisa. Była to czwartoklasistka o rudych jak Ron włosach, splecionych w długi warkocz i o żywych zielonych oczach.
-Cześć. Ja do Johnatana, jest może w środku? -zaptała Miona.
Oh, Johnatan. Tak, tak jest. Proszę wejdź. -zaprosiła ją gestem Puchonka. Hermiona nieśmiało weszła do pokoju wspólnego Hufflepuffu. Pokój był w kształcie okręgu. Na środku stał duży srebrny stół, a obok niego wielka czarna kanapa z masą poduszek w barwach żółto-srebrnych. Ściany również były w takich kolorach. Po obu stronach pomieszczenia stały komódki z książkami i dwa bujane fotele. Przy schodach, które prowadziły do dormitoriów dziewcząt i chłopców były dwa wielkie okna, które przyozdobione były złotymi zasłonami i wzorami w borsuki. Obok wejścia do Hufflepuffu widniał wielki namalowany herb tego domu. Na ścianach były również obrazy. Większość z nich przedstawiała Hogwart. Hermiona wspięła się po schodach, które prowadziły do sypialni chłopców. Było tam siedem drzwi. Na pierwszych drzwiach była tabliczka z imionami i nazwiskami sześciu chłopców, nie było tam nazwiska, ani imienia przyjaciela Hermiony. Na kolejnych trzech drzwiach też nie znalazła nikogo o takiej nazwie. Jej palec zatrzymał się dopiero na piątych drzwiach przy czwartym nazwisku. Zapukała do drzwi i prawie od razu rozległ się głos ''otwarte!''. Delikatnie otworzyła dębowe drzwi. Koło łóżka stał Johnatan... był bez koszulki. Hermiona jęknęła cicho w duchu, kiedy się do niej odwrócił. Poza nimi w pokoju nie było już nikogo.
-Hermi! Hej słońce! Co ty tutaj robisz? -powiedział jej na przywitanie, po czym podszedł do niej i pocałował ją w policzek.
-Hej -powiedziała odwzajemniając pocałunek -ja chciałam z tobą porozmawiać. To ważne.
-A co może być takiego ważnego? Siadaj, no i powiedz. -powiedział Johnatan wskazując na łóżko.
-Bo widzisz... Ja się tak zastanawiałam i pomyślałam sobie, że może odwiedzilibyśmy w poniedziałek twoich rodziców? Tyle mi o nich opowiadałeś i w ogóle... Chciałabym ich chyba poznać, a skoro nie mamy w poniedziałek zajęć, bo ta inspekcja przychodzi  to może...
-Powiem ci, że no zaskakujesz mnie troszkę -powiedział chłopak uśmiechając się łobuziersko.
-Ja nie chciałam się narzucać, czy coś w tym stylu -zaczęła się bronić Hermiona -Po prostu pomyślałam, że oni się ucieszą, no a ja tez bardzo chciałabym ich poznać, wiesz?
-Ale kochanie. -zaczął i przybliżył się do niej tak, że teraz stykali się już nosami -Oczywiście, że również uważam, że to dobry pomysł. Często pytają o ciebie i ogólnie, więc.. czemu nie?
-Och to wspaniale! -krzyknęła uradowana Hermiona i przytuliła się do niego. To potem ustalimy jeszcze o której godzinie, dobrze?
-Oczywiście. -odpowiedział chłopak. Hermiona miała ochotę jeszcze zapytać o to, co powiedział jej Draco tamtego wieczora, ale uznała, że nie będzie psuć chłopakowi nastroju, więc pożegnali się i ona opuściła siedzibę Hufflepuffu.
                                                        * * *

Brązowooka Gryfonka siedziała teraz na ławce obok krzewu z którego ciągle eksplodowały jakieś mini fajerwerki. Można by pomyśleć, że to robota Seamusa, który już dawno rozmyślał plan ''wybuchowych drzew''. Teraz siedząc w spokoju rozmyślała nad tym co właśnie zrobiła. Przecież ona w cale nie kocha Johnatana. Ona tylko potrzebuje przyjaciela, który ją zrozumie i wysłucha. Ostatnio z Harrym i Ronem rozmawiała cztery dni temu. Bardzo dobrze czuła, że nie jest już jak dawniej. Te dziewczyny - Laura i Sara do końca zawróciły w ich głowie. Gdzie by tylko popatrzeć, wszędzie byli razem. Mionie zrobiło się dość przykro by teraz się po prostu rozpłakać. Zaciągnęła rękawy swetra na błonie, po czym schowała w nich twarz i wyżaliła w rękawy swetra swój smutek. Po kilku minutach zorientowała się, że ktoś nad nią stoi. Był to Draco. Hermiona szybko otarła łzy i podwinęła rękawy.
-No, no, no -przeciągnął teatralnie i pokręcił głową Malfoy.
-Czego chcesz? Proszę cie, zlituj się i idź z tąd, bo nie mam siły na to, żeby tego słuchać.
-Ależ Granger... Czasami mi się wydaję, że umiesz czytać w myślach... Oczywiście, że pójdę, ale najpierw masz mi powiedzieć o co chodzi. Płaczesz przez Cartera? -Zapytał blondyn i dosiadł się do Gryfonki.
-Nie... to znaczy tak... w sumie to... nie, nie, nie! Nie płacze przez niego, a w ogóle to ciebie co to obchodzi?! -spytała nerwowo i znów była blisko rozpłakania się.
-No wiesz, martwię się -powiedział przewracając oczami.
-Taaaa jasne, uważaj bo ci uwierzę. Ha, ha, ha dobry żart Malfoy -zakpiła Hermiona
-Ty sobie nie żartuj tylko zasta...-powiedział Draco, ale Hermiona mu nie pozwoliła
-Jejku, po prostu jutro mamy razem wizytę u jego rodziców, a ja nie wiem czy dobrze zrobiła proponując mu to. Tylko tyle. Coś jeszcze? -dokończyła za niego, mówiąc to co było częścią powodu jej płaczu.
-Coś ty zrobiła?! -krzyknął Draco od razu żywszym spojrzeniem. -Granger czy ty...
-Czy ty wiesz co on ci może zrobić?! -to chciałeś powiedzieć tak? To teraz ja ci coś powiem. -powiedziała wstając z ławki i patrząc mu prosto w oczy. -Nie wtrącaj się w moje życie, zostaw mnie i moje sprawy w spokoju, zajmij się sobą i twoją głupią laseczką! -Nie mogąc powstrzymać złości wygarnęła mu wszystko i pobiegła w stronę zamku, zostawiając młodego Malfoya w stanie wrytym.

* * *
Dochodziła już szósta. Hermiona stała w swojej sypialni patrząc przez okno wciąż zgrzytając nerwowo zębami i myśląc o tym co od rana się wydarzyło. Nie mogła pojąć w najmniejszym procencie, dlaczego Draco od pewnego czasu stał się milszy dla niej i dlaczego tak się o nią troszczy. Chciała o tym z kimś porozmawiać. Marzyła, aby spotkać się z Ronem i Harrym. Dużo by oddała by było między nimi tak jak kiedyś. Ktoś otworzył drzwi. Do dormitorium weszła Ginny obładowana dziesiątkami toreb. 
-Pomożesz? -zapytała rudowłosa podając Hermionie chyba osiem wielkich toreb. 
-Boże drogi, nie wiedziałam, że aż tyle sklepów jest w Hogsmead! -wydyszała Ginny opadając na łóżko.
-No trochę tego masz... -stwierdziła Hermiona zaglądając do reklamówek. Po chwili dojrzała również, że Ginny jest inaczej ubrana niż była jak wychodziła na zakupy. Miała na sobie czarne dopasowane spodnie, sweter odkrywający brzuch z logo znanego brytyjskiego zespołu i szare skurzane botki. Od razu można stwierdzić, że na pewno nie kupiła tego za swoje pieniądze.


-Ginny kto ci to nakupował? -spytała Hermiona wciąż przeglądając nabytek przyjaciółki.
-No wiesz... Blaise się upierał... mówił, że tak ładnie w tym wszystkim wyglądam i w ogóle, no to nie stawiałam oporu...-mówiła Ginny leżąc na łóżku.
-No właśnie widać... No dobra, to ty mi lepiej pokarz w co się ubierzesz na tą wizytę. A kiedy jesteście umówieni? -zapytała Miona.
-O osiemnastej koło wielkiej sali, a potem mamy się teleportować. -oznajmiła Ginerwa, wstała z łóżka, wzięła do ręki trzy duże torby i wyciągnęła z nich nabytek. Hermiona uważnie przyglądała się przyjaciółce z wytrzeszczonymi oczami.
-No co? -spytała jak zobaczyła, że Hermiona patrzy na nią jakby trzymała w rękach czarną różdżkę.
-Ty się pytasz co?! Dziewczyno, przecież te ciuchy kosztowały miliony! Te ciuchy są z najdroższego i z najbardziej prestiżowego sklepu w świecie czarodziejów! Przecież tam ubierają się najbogatsze czarownice... Narcyza Molfoy... Jeju i on się na to zgodził?! -mówiła przerażona Gryfonka jeszcze bardziej otwierając usta i oczy.
-Och nie przesadzaj, jeszcze nawet nie widziałaś jak ja w tym wyglądam! -powiedziała beztrosko Ginny przykładając do siebie zieloną sukienkę. -Och nie! Jeśli zaraz nie przestaniemy gadać spóźnię się! Zobacz która jest godzina! -krzyknęła przerażona Ginn.
-Dobra, koniec tego. Ty idź szybko pod prysznic, a ja poukładam ci te rzeczy.-zaproponowała Hermi i już po paru sekundach Ginny się kąpała,a ona porządkowała w szafie ciuchy przyjaciółki.
* * * 
W tym czasie, kiedy młoda Weasleyka brała prysznic ktoś zapukał do drzwi. Hermiona otworzyła i z nieukrytym zdumieniem wpatrywała się w osobę po drugiej stronie, a była to Rose Preuss. Wyglądała zupełnie inaczej niż rano. Elegancko ułożone włosy były spięte teraz w luźnego koka, nie było również kresek na oczach, tylko same rzęsy były pomalowane. Była ubrana w cytrynowy sweterek, wzorzyste legginsy, czarne botki, a jej nadgarstek zdobiła ładna bransoletka
-Cześć Hermiona, mogę wejść? To ważne. -przywitała ją Rose
-Yyyy, tak wejdź -zgodziła się Miona -Tylko,że...
-Tak, widzę jesteś pewnie trochę zajęta, ale nie martw się, ja tylko dosłownie na minutę.
-No dobrze, więc o co chodzi? -spytała Hermiona nadal porządkując ubrania przyjaciółki.
-Słyszałam, że jutro składasz wizytę u rodziców Cartera. Wiesz, że popełniasz błąd?
-Posłuchaj mnie teraz ty. Ja dobrze wiem co robię, a ty i Malfoy wcale... ja wcale nie prosiłam o troskę z waszej strony, więc jak przyszłaś mi tylko to powiedzieć to..
-Tak, masz rację. Twoje życie, twoja sprawa. Już wychodzę. Dobranoc. -wyszła i zatrzasnęła za sobą drzwi. W tym samym czasie z łazienki wyszła Ginny. Była już pomalowana i miała zakręcone loki. Teraz należało tylko dobrać odpowiedni zestaw ubrań. Po długich przymiarkach, sprzeczkach, rozmowach i decyzjach padło na cekinową sukienkę, ciemno zielone mieniące się buty, czarne rajstopy, płaszcz z korzuszkami przy rękawach i dekolcie, a na głowie gościł czarny kapelusz. W ręce Ginny trzymała elegancką torebkę. Wyglądała prześlicznie. Jeszcze nigdy tak się nie czuła. Teraz była księżniczką.
-No to co mała? W drogę! Trzymam za ciebie kciuki! -powiedziała na pożegnanie Hermiona.
-Dzięki.. i wiesz ty też się trzymaj! -odpowiedziała Ginny wychodząc z pokoju. Dziewczyny które dzieliły pokój z Hermioną i Ginny grały w quidditcha i teraz wyjechały gdzieś na jakiś bardzo ważny turniej, więc dziewczyna była dzisiaj wyłącznie sama. Ściągnęła sweter i położyła się na łóżku, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Z pewnością, że to Ginny czegoś zapomniała nie musiała niczego wkładać na stanik, więc otworzyła drzwi.
-No czego tym razem za... -i urwała bo w drzwiach zamiast Ginny stał DRACO MALFOY.


niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 6

             Jeśli straciłeś moje zaufanie, chociaż spraw bym mogła je odzyskać.
* * * 

Od wspólnego obiadu w Hogsmeade dzialiło tylko trzy godziny. Johnatan Carter - nowy przyjaciel Hermiony zaproponował wyjście o godzinie 14. Hermiona wstała wczesnym rankiem, choć lekcje zaczynała dopiero o 9. Dzisiaj wyjątkowo Gryfoni i Puchoni kończyli godzinę wcześniej z powodu nieobecności nauczycielki od zielarstwa, więc Hermiona i Johnatan mogli swobodnie po zakończonych lekcjach wybrać się na obiad do wioski czarodziejów. 
-Ale Mionka jesteś pewna? -pytała gorączkowo Ginny.
-Ginny uspokój się wreszcie! Przecież to tylko obiad w restauracji w pobliskiej wiosce! Nie wyjeżdżam z nim na koniec świata. Poza tym, jak Ty w ubiegłym miesiącu z Zabinim prawie codziennie gdzieś łaziłaś ja się w to nie wtrącałam! 
-Okey, okey.. Ja chciałam się tylko upewnić. Tyle. -odpowiedziała trochę spokojniejszym tonem Gryfonka.
-Przepraszam, ale spóźnię się na eliksiry, a nie chcę się narażać na szlaban. Paa Gin! -pożegnała ją Hermiona. Eliksiry jak zawsze były torturą dla czekoladowookiej. Przyrządzanie Amortencji z tym arystokratycznym księciem było męczarnią. Nie chcąc psuć sobie humoru przed miło zapowiadającą się randką z kapitanem drużyny Puchonów, Hermiona postanowiła w najmniejszym stopniu nie zwracać uwagi na Malfoya.
-Mogłabyś mi podać.. Jak to tam było... -zaczął Draco, zastanawiając się jaki składnik byłby teraz przydatny. 
-Włos jednorożca, tak? -Dokończyła Miona.
-Tak, właśnie to. Podasz? -zapytał. Od wczorajszego spotkania przed jeziorem młody Malfoy dziwnie się zachowywał w stosunku do Hermiony. Nie  był taki wścibski i tego dnia ani razu nie nazwał ją szlamą. Nawet nie zdarzyło mu się powiedzieć jej po nazwisku. Rzecz jasna po imieniu też nie mówił. Zadzwonił dzwonek. Przepuszczenia Gryfonki co do koszmarnej lekcji nie sprawdziły się. Poza ględzeniem Snape'a z Draconem dało się wytrzymać. Hermiona weszła do swojego dormitorium i zaczęła przygotowywać się do randki, a miała na to 30 minut. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła była gorąca, odprężająca kąpiel. Potem wybranie ciuchów i dobranie odpowiednich  kosmetyków. Zdecydowała się na neonową różową sukienkę i wysokie czarne szpilki. Włosy ombre pofalowała, dzięki czemu wyglądały naprawdę wspaniale. Nałożyła lekki makijaż, oczy podkreśliła staranną kreską, a na ustach widniała różowa szminka. Paznokcie ozdobiła frenchem i założyła czarne kolczyki. Teraz śmiało można by porównać ją do Rose Preuss.
Wyszła z zamku 10 minut wcześniej od umówionej pory. Usiadła na wiklinowej ławeczce niedaleko Zakazanego Lasu. Założyła nogę za nogę, splotła ręce na kolanach i czekała. Johnata nie było jeszcze widać, za to kogoś innego było. 
-Widzę, że wybierasz się gdzieś. Mógłbym wiedzieć, gdzie? 
-Nie Twoja sprawa Malfoy. -odpowiedziała Hermiona chcąc działać nadal według swojego planu.
-Nie chcesz nie mów. Twój wybór. -odpowiedział strzelając focha.
-Ej Ty! Fretko spierdzielaj stąd! -w stronę Hermiony i Dracona podążał Johnatan.
-Hermiono, długo czekałaś? Przepraszam, ale zatrzymał mnie Snape, prosząc o pokazanie pozwolenia... Z resztą nie ważne. -tłumaczył się Carter
-Powiedziałem Ci coś pajacu - spadaj stąd! -krzyknął na Dracona.
-O Matko Boska! Wielce mi pajac Carter będzie mi rozkazywał. Już się boję! -zgasił do Draco.
-Chodźmy już John. -zaproponowała Hermiona. Johnatan był ubrany w białą koszulę w granatową kratkę, jeansy i eleganckie buty - również granatowe. Do tego zniewalająco pachniał. Hermiona była w siódmym niebie. 

Doszli już do centrum Hogsmead. Mimo, że był już 28 września była bardzo ciepło. Johnatan wskazał Hermionie wykwintną restaurajcę, szczycącą się klientami raczej bogatymi. Weszli do środka. Restauracja była bardzo ekskluzywna. Wnętrze mogło przypominać środek książęcego dworu. Restauracja była dwupiętrowa. Drugie piętro podpierały cztery porcelanowe filary. Barierki, które pyły przymocowane do półkola na drugim piętrze przypominały porcelanowe wiązki róż. Stoliki były nakryte w białe jak śnieg obrusy ze złotymi wzorami pośrodku. Na stolikach były postawione wazoniki z wiązkami róż i tulipanów. Ściany ozdobione były portretami czarodziei i czarownic w złotych i srebrnych ramkach. Kelnerzy przyodziani byli w eleganckie garnitury i muszki pod szyjami. Hermiona i Johnatan usiedli na drugim piętrze obok okna przyozdobionego fiołkową zasłoną. 
-Jak Ci się podoba? -zapytał z uśmiechem Johnatan.
-Ja.. ja.. tu jest po prostu cudownie. Nie wiedziałam w ogóle, że jest w Hogsmead taka restauracja. Przepięknie. Tylko, że jest mały problem.. bo ja nie wiem czy będę miała wystarczająco pieniędzy, żeby zapłacić za to wszystko -powiedziała Hermiona rozglądając się po piętrze. 
-Hermiona. -zaczął Johnatan i położył rękę na jej ręce. -Przecież to chyba oczywiste, że ja za wszystko płacę. Dziwne by było, gdybym zaprosił Cię, a Ty musiałabyś płacić za siebie, prawda?
-No.. nie wiem.. może i tak... 
Rozmawiali jeszcze chwilę czekając, aż ktoś ich obsłuży. Po 15 minutach przy ich stoliku zjawił się kelner. 
-W czym mogę pomóc? Co państwo zamawiają? -spytał i podał im kartę z menu. 
Zaczął Johnatan. -Ja proszę sałatkę z paluszkami krabowymi i farafelle z papryczką i owocami morza. Do tego butelkę białego wina. 
-A ja proszę łososia zapiekanego w cieście francuskim i sałatkę z kaszki bulgur i krewetek.
-To wszystko, tak? -zapytał kelner zapisując za pomocą różdżki dania na kawale pergaminu.
-Tak to wszystko. Dziękujemy. -odpowiedział Johnatan uśmiechając się do Hermiony. Oczekiwanie na dania zleciało szybko dzięki miłej atmosferze. Para żartowała, śmiała się, opowiadała sobie różne historie itp. Kelner ''przyniósł'' dania w powietrzu. Unosiła je wszystkie jego różdżka. 
-Proszę. I jeszcze wino. Nalać? -zapytał
-Tak, poprosimy. -odpowiedział Johnatan.
Jedli spokojnie, degustując się smakiem dań. Hermiona była naprawdę pod ogromnym wrażeniem poziomu restauracji. Jedząc popijali wino. Ono również było niesamowite. Po skończeniu obiadu, zanim przyszedł kelner, Hermiona opowiadała Johnatanowi o wakacjach spędzonych z rodzicami we Francji. Jak skończyła, akurat pojawił się kelner. Wysłał brudne talerze z powrotem do kuchni, a sam zajął się wypisywaniem rachunku. 
-Płatności przyjmujemy wyłącznie gotówką. -uprzedził kelner. 
-Oczywiście. -zgodził się John i spojrzał na rachunek. Hermiona też zobaczyła rachunek. Zbladła i jęknęła.
-Proszę -wręczył pieniądze kelnerowi Johnatan -To co? Idziemy? -zwrócił się do Hermiony.
-Tak. Chodźmy.- I wyszli z restauracji. Spacerowali teraz ścieżkami Hogsmead. Byli w wyśmienitych nastrojach. Pierwszy raz, kiedy Johnatan opowiadał o quidditchu Hermionę to interesowało. Zapadł zmrok kiedy wracali już do zamku. Od sobotniej imprezy Hermiona nie rozmawiała ani z Harrym ani z Ronem. Czasmi dopuszczała do siebie myśl, że to koniec ich przyjaźni, ale nawet nie chciała znać takiej opcji. 
-Noto co? Dobranoc. -powiedział Johnatan kiedy odprowadził ją już pod wejście do Gryffindoru.
-Dobranoc. -odpowiedziała i pocałowała go w policzek. Hermiona weszła już do pokoju wspólnego, kiedy zorientowała się, że miała jeszcze odwiedzić profesor Mcgonagall. Jak burza wybiegła z dormitorium, o mało nie zabijając się w szpilkach. Biegła przed siebie nie zwracając uwagi na zakręty kiedy...... zorientowała się, że leży na ziemi, a nad nią stoi pan książę Malfoy. 
-O Jezu... Mógłbyś troszkę uważać? -zapytała ze złością Hwermiona usiłując wstać. 
-No mógłbym. -powiedział Draco -Jak tam randka z damskim bokserem? 
-Co? Aha.. randka, wspaniale. I nie nazywaj go damskim bokserem, dobrze? -powiedziała, otrzepując sukienkę
-Dlaczego, skoro taka jest prawda?
-O czym Ty do cholery mówisz?! 
-Jak to? Nie wiesz? Nie domyśliłaś się dlaczego Rose od niego odeszła? -zapytał Draco.
-Skąd miałabym wiedzieć? Malfoy co Ty bredzisz? -Hermiona była trochę zaniepokojona.
-No tak, tak. On jest agresywny Granger. Lepiej to skończ. -poradził jej i odszedł. 
-O co mu chodziło? -zapytała sama siebie cicho. -Przecież to na pewno nie prawda...
-Panno Granger, co pani robi o 21 na środku korytarza? -z zamyśleń wyłowił ją głos prof. Mcgonagall. -Proszę wracać do dormitorium, a jutro po lekcjach do mojego gabinetu, dobrze? -zapytała Mcgonagall.
-Tak, oczywiście. Dobranoc.
-Dobranoc.

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 5

 Nasi śmiertelni wrogowie nie zdają sobie sprawy, że posiadając ich mamy dla kogo żyć
* * * 


Tej nocy jedyną osobą, która nie była całkowicie pijana była Hermiona. Wszyscy wiemy, że nie przepadała  za alkoholem, a już tym bardziej upijaniem się do nieprzytomności. Draco jak zwykle do zamku musiał dojść za pomocą kolegów. Luna i Ginny szły w towarzystwie Neville'a i jakiegoś krukona, którego Ginny poznała w dyskotece. Była dokładnie 2 w nocy. Ślizgoni wyszli ostatni. Harry i Ron zabawiali się w towarzystwie kolegów z domu lwa i dziewczyn z Hufflepuffu. Dwie dziewczyny, które tańczyły całą noc z Ronem i Harrym były bardzo ładne. Obie miały duże granatowe oczy. Jedna z nich - Sara miała długie czarne włosy, splecione w luźnego kłosa. Druga granatowooka dziewczyna nosiła imię  Laura i była podobna do Sary, tyle tylko, że miała rude włosy spięte w kok. Zdaniem Deana i Seamusa pasowali do siebie. 
-Ej Granger, coś Ci się rozpięło z tyłu! Patrzcie! Hahahaha! -usłyszała za sobą rozbawiony głos Malfoya. Odwróciła się i zobaczyła go w towarzystwie Pansy, Blaise'a, Rose i standardowo Crabbe'a i Goyle'a. Na początku nie wiedziała o co chodzi i wzięła to za kolejny głupi żart Dracona po pijanemu, do puki Ginny szepnęła jej do ucha ,,spódnica''. Hermiona zapeszona szybko spojrzała na tył swojej spódnicy, gdzie zamek do połowy był rozpięty. Spłonęła rumieńcem tak, że teraz wyglądała jak czerwony balon. Malfoy ciągle nie mógł opanować śmiechu więc o mały włos nie zaliczył gleby. Hermiona pozwoliła żeby grupka głupich Ślizgonów ją wyprzedziła po czym pośpiesznie zapięła zamek. Luna z Nevillem zostali w tyle i wyglądali na bardzo sobą zajętych. Harry z Ronem i  nowymi koleżankami poszli drugą stroną ścieżki prowadzącej do zamku, bo zdawało się, że chcieli zostać na osobności. Hermiona poczuła się lekko odtrącona przez przyjaciół, bo od 23 będąc w dyskotece nie odezwali się do niej. ,,Przecież byli zajęci'' powtarzała sobie, szukając jakiegoś wytłumaczenia. ,,Czy ja faktycznie jestem tylko nudziarą i molem książkowym, który nie umie się nawet dobrze zabawić?'' -rozpaczliwie pytała w myślach. Z tych zamyśleń ocknęła się dopiero pod zamkiem, zobaczywszy, że Ron mocno całuję się z Sarą obok różanych drzewek. Jednak nigdzie nie dostrzegła Harry'ego i tej całej Laury. ,,Może poszli już do swoich dormitoriów?'' -pomyślała. Chciała bardzo porozmawiać z Harrym. Potrzebowała teraz przyjacielskiego wsparcia. Weszła do zamku i szła ku wejściu do pokoju wspólnego Gryffindoru. Już miała wypowiedzieć hasło do Grubej Damy kiedy zza ściany usłyszała lekki śmiech dziewczyny. Starając się zbytnio nie stukać szpilkami w posadzkę, na palcach podeszła do rogu ściany. Zobaczyła tam Harry'ego przyciskającego lekko Laurę do ściany. Dziewczyna śmiała się za każdym razem, kiedy przyciskał ją do ściany mocnej i szeptał jej coś do ucha. Po chwili pocałowali się. Hermiona nie chcąc patrzeć na nich weszła do pokoju wspólnego Gryfonów. 
                            
                                                               * * * 

Niedzielny poranek rozpoczął się jak każdy inny dzień tygodnia. Słońce wczesnym rankiem pojawiło się już na horyzoncie i jeszcze jego końcówka pozostawała w zasięgu przysłaniających drzew. Panna Granger była chyba jedyną osobą w całym zamku - oczywiście nie licząc nauczycieli, która wstała około dziesiątej rano. Nie miała kaca i wcale nie czuła się najgorzej. Wzięła długi prysznic. Ogarnęła twarz, włosy i makijaż i stanęła przed szafą zastanawiając się co dzisiaj na siebie włożyć. W ostateczności zdecydowała się na zwykłe rurki, t-shirt z bordowymi rękawami, słodki naszyjnik z motywem czarnego kotka i szare vansy, które poleciła jej mugolska przyjaciółka Zuzanna. 


Zeszła na śniadanie spotykając po drodze jakieś trzy drugoklasistki i jednego chłopaka, Simona z trzeciej klasy. Tak jak na korytarzu, na śniadaniu też była totalna pustka. Przy stole Gryfonów nie siedział nikt, zresztą tak samo jak u Ślizgonów. Przy stole Ravenclawu siedziało tylko pięć osób i były to przeważnie drugo i trzecio klasiści. Stół Hufflepuffu zajmowała tylko jedna osoba - Johnatan Carter. Puchon miał 16 lat, tyle co Hermiona. Miał jasnobrązowe włosy i brązowe oczy. Zawsze był schludnie uczesany i ubrany, a dziewczyny przyciągał do siebie jak magnes. Coś w stylu dawnego Cedrika. Zawsze pachniał po prostu.. BOSKO. Hermiona miała teraz ochotę z kimś porozmawiać i spędzić trochę czasu dla poprawy humoru. Patrzyła na niego stojąc przy swoim stole. W końcu on podniósł głowę i ich spojrzenia czekoladowych oczu spotkały się. Było to miłe uczucie. Johnatan gestem zaprosił Hermionę do swojego stołu i ciepło się uśmiechnął. 
-Cześć Hermiona. Widziałem Cię wczoraj w tym pubie gdzie była ta cała dyskoteka. Jak się bawiłaś?
-Wiesz co.. -zaczęła siadając na przeciwko niego i nakładając na talerz kawałek ciemnego pieczywa i masło orzechowe -całkiem nieźle, nawet powiem Ci, że mogłam chociaż miło spędzić czas ze znajomymi... -powiedziała ponuro Hermiona.
-Do której tam zostałaś? Ja w sumie wcześnie wyszedłem, bo mnie Malfoy zdenerwował... -powiedział Johnatan i zmarszczył brwi popijając swoje cappuccino. 
-Ja długo. Wyszłam dopiero około drugiej w nocy. Wiesz, chciałam wracać razem z Luną.. 
-Aha rozumiem. Nalać Ci? -zapytał wskazując na dzbanek z wiśniową herbatą. 
-Chętnie, dziękuję. Wiesz coś może o tej Rose Preuss? Wiesz, chodzi mi o to, że jakoś wcześniej nie przebywała tak często w towarzystwie Ślizgonów. -zaczęła Hermiona. Była zainteresowana Rose, ponieważ była ona częścią jej planu. 
-Tak i to sporo. Kiedyś chodziłem z nią, ale od czasu gdy jej kontakt z Malfoyem pogłębiły się, stanowczo się zmieniła. Kiedyś była fajną i mądrą dziewczyną. Byliśmy razem w piątej klasie. Z tego co wiem to mieszka w Londynie koło dworca, w czarnej dużej villi. No wiesz, jej rodzice są bardzo bogaci. Jej matka jest dyrektorką w jakimś dziale w Ministerstwie Magii. Nie pamiętam na jakim. Ojciec ma swój sklep na Pokątnej. Zdążyłem poznać rodziców Preuss i muszę stwierdzić, że są całkiem w porządku. Nie zwracają takiej wielkiej uwagi na pochodzenie. 
-Wydaję się całkiem w porządku. Jakoś wcześniej nie zwracałam na nią takiej uwagi. Co prawda parę razy widziałam ją w bibliotece jak pisała jakieś wypracowanie. -stwierdziła Hermiona sącząc herbatę. 
Długo jeszcze rozmawiali i śmiali się. Temat przetoczył się na Malfoya, z którego śmiali się, obrażali i obgadywali. Hermiona musiała stwierdzić, że czas który spędziła z Johnatanem, stanowczo poprawił jej humor. Chłopak zaprosił ją również w przyszłą sobotę do Hogsmeade na obiad. 
W Wielkiej Sali zrobiło się tłoczno dopiero o godzinie 14. Na obiedzie nie było Harry'ego, Rona, Malfoya, Rose, Ginny, Cho, Crabbe'a, Goyle'a, Blaise'a, Seamusa, Deana i jeszcze paru osób, które wczoraj imprezowały do wczesnych godzin. Nauczyciele nie zadali nic na ten weekend, więc nikt nic nie musiał się uczyć i mordować wypracowań. Hermiona siedziała teraz na trawie przed srebrzystym jeziorem i rzucała kawałki chleba pływającym kaczkom, rozmyślając o Johnatanie. Był bardzo sympatyczny i zdawał się ją dobrze rozumieć. Nie był sztywniakiem z którym nie można się dobrze zabawić. Teraz z kolei pomyślała o Malfoyu... Przecież nikt w Hogwarcie mu nie dorówna. Nikt nie jest tak przystojny jak on. Nikt nie jest tak bosko zbudowany jak on. (No może pomijając Johnatana) Ale przecież on w ogóle nie jest w typie Hermiony. Może ma te swoje piękne oczy, włosy i ciało, ale on nie ma uczuć jakich ona by pragnęła. Przecież on nigdy nie zwrócił się do niej po imieniu. To jest wszystko takie skomplikowane. 
-Granger? Nie wierzę! Nie siedzisz w bibliotece? Przecież jutro są normalnie lekcje? Zapomniałaś czy jak? -ktoś, a raczej Malfoy znów sobie z niej zadrwił. 
-Nie. Nie zapomniałam. I mógłbyś wreszcie przestać? Nie rozumiesz, że ja... ja też mam te cholerne uczucia w porównaniu do Ciebie, idioto?! Daj mi święty spokój! -nie mogąc powstrzymać zdenerwowania i tego co czuła w głębi duszy, miała ochotę  wygarnąć mu teraz wszystko co do tej pory wolała zostawić dla siebie i nie mówić o tym nikomu. Nie lubiła wchodzić w tematy o Malfoyu przy Ronie i Harrym. Tak naprawdę to przecież oni mieli mu ochotę tylko przywalić, a nie porozmawiać i wesprzeć na duchu. Właśnie w tym Johnatan był lepszy. On umiał słuchać i rozumieć. Kiedy tylko weszła z nim w temat Dracona od razu znaleźli wspólny język. 
-Spokojnie, spokojnie. Przecież ja nie miałem nic złego na myśli. Powie... 
-Nie obchodzi mnie co powiedziałeś, chciałeś powiedzieć i powiesz. -przerwała mu Hermiona -w ogóle nie wiedziałam, że chce Ci się tu teraz nade mną stać i gadać ze mną. Przepraszam - kłucić. Myślałam, że nawet jedna sekunda nie jest warta poświęcenia mi czasu. Przecież od tak dawna mi to wpajasz do mojej głupiej głowy. Mówiłeś, że szlamy..., że masz w dupie ich zdanie. Że i tak będą miały kiedyś swój pieprzony kres! Że i tak..
-Przestań! Przestań. -przerwał jej stanowczo, ale i spokojnie Draco. Usiadł koło niej na trawie i patrzył na nią.
-Odsuń się lepiej, bo zarazisz się szlamem i jeszcze nie będziesz umiał się z tego wyleczyć. 
-Trudno. 
-Brałeś coś? Może Preuss dosypała Ci coś do drinka? Dziwnie się zachowujesz. Jeśli nic nie brałeś to możesz mi to wytłumaczyć? -podejrzliwie i z lekką obawą zapytała Hermiona.
-Mam dzień dobroci dla szlam. -powiedział z drwiącym uśmiechem Draco.
-Mogłam się spodziewać. -powiedziała ponuro. -Wracaj lepiej do Rose. Na pewno szykuje Ci miły wieczór. 
Wstała, otrzepała spodnie i odeszła. W jej stronę szedł teraz Johnatan. Spotkali się i on zrobił coś co zszokowało Hermionę. Przytulił ją. Jakby czuł, że właśnie ona teraz tego potrzebuje. Hermiona nie chciała mu tego utrudniać. Odwzajemniła uścisk. Potem już razem wrócili do zamku. Przez ten czas Johnatan cały czas obejmował ją w pasie. Dopiero po wejściu do zamku, Hermiona zorientowała się, że Draco cały czas na nich patrzył. W duchu ucieszyła się. Właśnie o to jej chodziło - zazdrość. Chciała, żeby był zazdrosny. 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 4

Śmieszy mnie to, że uważasz się za milion razy lepszego niż ja. Na szczęście milion razy zero daje zero.
                                                                          * * * 


Był smutny, naburmuszony dzień. Słońce bezskutecznie próbowało przedrzeć się przez warstwy szarych, deszczowych chmur. Draco przed chwilą się obudził i usiadł na jedwabnej pościeli. Tylko po części pamiętał wczorajszy dzień, a to wszystko z powodu kaca. Blaise zresztą miał to samo. Ogólnie rzecz biorąc nie mieli najmniejszej ochoty ruszać się dzisiaj gdzieś poza swoje dormitorium. Po długiej chwili patrzenia się na zachmurzone niebo, Draco wreszcie wstał i poszedł do łazienki się troszkę ogarnąć. Wziął zimny prysznic, umył twarz i zęby, ubrał się w czyste ciuchy i ułożył roztrzepane na wszystkie strony włosy. Gdy już wyglądał jak człowiek, próbował sobie przypomnieć wczorajszy wieczór od momentu, kiedy Rose Preuss gościła w jego dormitorium. Wszystko się okazało jasne, kiedy Draco sięgną po szatę, aby ją założyć... obok niej leżała spódnica, biustonosz... i cała reszta rzeczy, które Rose miała wczoraj na sobie. Draco klepną się ręką w twarz i zaśmiał się do siebie, a po chwili odwrócił się do Bleisa.
-Pamiętasz chociaż trochę z wczorajszego wieczoru, zanim wyszedłem na patrol? -zapytał lekko poirytowany.
-No pamiętam tylko, że Rose powiedziała, żebym wyszedł z dormitorium i znalazł sobie zajęcie na jakieś co najmiej pół godziny -odpowiedział Blaise.
Draco popatrzył na niego dziwnie, zebrał rzeczy Rose i wyszedł. Siedział przez chwilkę w pokoju wspólnym Slytherinu, czekając na Rose. W końcu jak było już za 10 dziewiąta, a Draco o 9 zaczynał lekcje, wszedł po schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt i zapukał do drzwi pokoju, w którym mieszkała Preuss.
Przez jakiś czas nikt nie otwierał, więc Draco czekał. Było za dwie.Wreszcie klucz w drzwiach się przekręcił i drzwi skrzypnęły. W drzwiach ukazała się Rose, w czerwonej bieliźnie. Była już pomalowana, loki miała zakręcone, tylko ubrania brakowało...
-Och, cześć Draco. -przywitała go blondynka i mrugneła do niego okiem.
-Cześ..ś..ść Rose. Ja tylko chciałem ci oddać... bo.. bo.. chyba zostawiłaś to u mnie -z trudem wypowiedział to zdanie, ponieważ kłopot mu sprawiało oderwanie oczu od dziewczyny.
-A no tak. Wiesz po tym co zaszło w twoim łóżku, powiedziałeś, że musisz spadać na patrol, więc pożyczyłam twoją koszulę, bo nie chciałam zbierać moich rzeczy żebyś nie miał kłopotów za spóźnienie. Sam wiesz jaka jest Granger. -powiedziała blondynka i wywróciła lekceważąco oczami. Dopiero teraz Draco wszystko sobie przypomniał. Radość przypomnienia tych chwil zgasła, kiedy popatrzył na swój zegarek. 20 po dziewiątej! O nie.. a teraz transmutacja.. ,,super'' pomyślał Draco.
-Słuchaj, nie wiem czy wiesz, ale mamy już dwadzieścia minut transmutacje.. więc jak chcemy się jeszcze załapać na lekcje, musimy się pośpieszyć.
-Nie pamiętasz, że dzisiaj nie mamy 2 pierwszych lekcji? Transmutacja odpada, bo McGonagall musiała pilnie zjawić się w Hogsmeade, a zielarstwo też nam odpada, bo Sprout wypiła jakiś płyn z jednej ze swoich roślin, a nie ma nikogo na zastępstwo. -powiedziała Rose i uśmiechnęła się do niego, pokazując proste, białe jak perła zęby. I znowu wszystko sobie przypomniał. Przecież Snape o tym wczoraj gadał. Nawet na patrolu Granger mu o tym gadała. Odwzajemnił uśmiech do Rose i oddał je rzecz, które cały czas trzymał w ręku.
-Draco, bo nie wiem czy wypada mi się o to pytać... ale czy my jesteśmy parą? -zapytała go żenująco i troszkę się zaczerwieniła. Draco rozmyślał taką opcję i po krótkim namyśle odpowiedział:
-No wiesz jeśli chcesz to jak najbardziej. -zadecydował i uśmiechną się łobuziersko. Po tych słowach rzucił się w kierunku Rose, objął ją w tali i zaczęli się namiętnie całować.
* * * 


Hermiona razem z Ginny szły po pustym korytarzu. Rozmawiały o tym, o tamtym. Rozmyślały opcję wybrania się na dyskotekę w sobotę do Hogsmeade. Ginny mówiła, że ostatnio otworzyli niedaleko Miodowego Królestwa pub, który szczyci się dużą popularnością. Hermiona wolała przeczytać jakąś książkę, lub się pouczyć, ale po namówieniach Ginny wreszcie się zgodziła. Zaraz miała odbyć lekcja eliksirów, razem ze Ślizgonami. Snape mówił, że będą pracować w parach nad eliksirem miłosnym. Hermiona po tym jak ostatnio była w parze z Nevillem, przez którego tygodnie przyrządzania eliksiru uszczęśliwiającego, wylały się razem z eliksirem, modliła się o to by przy tak potężnym, trudnym i niesamowicie skomplikowanym eliksirze była w parze z kimś mądrym i inteligentnym. Nadszedł czas na to aby Snape przydzielił odpowiednio Gryfonów i Ślizgonów. Harry został przydzielony do Rose, a Ron do Pansy. Ginny była z Blaisem, Neville z Lavender, Crabbe był z Katie Bell, a Goyle z Sushan. Nie było przydzielonych jeszcze paru Gryfonów i trzech Ślizgonów. 
-Panna Granger będzie z.... Draconem Malfoyem. -Hermiona straciła na chwilę kontakt z rzeczywistością. Że niby Amortencję ma wykonywać razem z Malfoyem?! To chyba jakiś dobry żart. 
-Granger mogłabyś łaskawie zacząć to przyrządzać?-sprowadził ją do rzeczywistości naburmuszony głos tego arystokraty, który stał z założonymi rękami przy kociołku i z miną w ''malfoyowskim stylu''. 
Kiedy lekcja, a raczej godzina tortur się wreszcie skończyła Hermiona mogła odetchnąć z ulgą. Teraz o już nie mogła się doczekać jutrzejszej balangi. Wyrwałaby się wreszcie od tych wszystkich kłopotów. 
* * *

Sobotni wieczór zbliżał się dużymi krokami. Dwie godziny przed dyskoteką Ginny, Luna, Hermiona miały dobrać odpowiedni zestaw ciuchów i kosmetyków. Draco i Rose też się wybierali na tą dyskotekę. Wszystko przez to, że na eliksirach Harry musiał wszystko wypaplać Rose. Do dormitorium Hermiony i Ginny weszła właśnie Luna. Zabrała ze sobą dużą torbę swoich ciuchów i kosmetyków. Hermiona była jeszcze pod prysznicem, więc doborem ciuchów dla Luny zajęła się Ginny. Luny zestaw ciuchów składał się z niebieskiej tuniki i jeansowej mini, oraz z koturnów z pomarańczowym paseczkiem nad kostką. Na powiekach miała równe kreski, oraz cień w kolorze srebrno-białym. Włosy spięła w luźny kucyk. Ginny miała na sobie obcisłą sukienkę i wysokie różowe szpilki. Włosy spięła w luźnego koka, a oczy pomalowała na jasny różowy. Hermiona pokierowała się swoim gustem. Ubrała różowy to w kształcie kokardki, czarną mini, wysokie szpilki ze zdobieniem, do tego czarne kolczyki i mocno różowe usta. 


Były już gotowe, więc wyszły z dormitorium. W tym samym czasie na imprezę przygotowywała się również Rose i Draco. Rose postawiła na niebieski. Ubrała niebiesko-czarną sukienkę mini ze zdobieniami na piersi, do tego standardowo 12-to centymetrowe czarne szpilki, czarny lakier na paznokciach, kreska i dokładnie ułożone włosy.

Kiedy Draco ją tylko zobaczył, aż zaniemówił. Znów wyglądała bosko.
-Jak ty to robisz...? -szepną jej do ucha, a ona w odpowiedzi mocno go pocałowała, że szminka odbiła mu się na ustach, jakby to on sobie je pomalował. Na imprezie było bardzo dużo osób z Hogwartu. Zanim Hermiona, Ginny, Harry, Ron, Luna Neville, Rose, Draco i reszta Ślizgonów zdążyli przyjść, osoby tańczące, były już lekko pijane. Pierwszy do tańca Rose porwał Draco. Prawie w ogóle nie schodzili z parkietu. Hermiona tańczyła w towarzystwie Ravenclawu i Gryffindoru.
-O Granger! -usłyszała zjadliwy głos Malfoya za plecami.
-Co chcesz? Idź do swojej lafiryndy, bo ktoś ci ją jeszcze poderwie! -odpowiedziała w złości Hermiona
-Rose nie jest lafiryndą! -krzykną i chwycił ją za nadgarstki. -Rozumiesz?! -spytał jeszcze głośniej i puścił.
Teraz plan Hermiony zaczął się rozwijać do punktu B.